Komentarze: 10
Przerażenie. "Co u diabła jest???" Napierany przez tłumy obcych ze wszystkich stron powoli byłem spychany do niebieskiej dziury. Przypomniały mi się kilkumetrowe leje na jednym z księżyców Xopa Thei, budowane przez Sheroty. Wydzielały one jakiś gaz, który zwabiał owady wprost do otwartej na oścież paszczy Sherota, położonej w samym środku leja... "Gigantyczny... Świecący na niebiesko... Puszczający hipnotyzujące bąki... Sherot!!!" Wpadłem w histerię "O Boże! O Boże!" - Wrzeszczałem nie mogąc się przecisnąć przez tłumy gruszkowatych obcych. Wyciągnąłem laserek. Chciałem brutalnie wystrzelać sobie przejście w obcych. "Po trupach do celu..." Obróciłem się i ujrzałem naćpane spojrzenie obcego stojącego za mną. Wycelowałem laserkiem. Coś mnie jednak powstrzymywało przed naciśnięciem spustu. Był nieświadomy niczego, bezbronny. Nie mogłem. Tłum jednak nadal popychał mnie w stronę niebieskiej dziury. Byłem od niej już tylko kilka metrów. "Strzelaj palancie! - usłyszałem głos wydobywający się z mojej potylicy - Pamiętasz jak rzucali w ciebie kupą? Jak zabrali ci laserek? Pamiętasz ten straszny chichot?" Nagle poczułem nienawiść do naćpanego Gruszka stojącego przede mną. Wymierzyłem, zacisnąłem oczy, pociągnąłem za spust, usłyszałem... Nie usłyszałem dźwięku smażonego obcego. Otworzyłem oczy. Nic się nie stało. "Zapalnik nie działa! To przez ten gaz!" Byłem tyłem do niebieskiej dziury. Obcy stojący za mną skoczył... Tłum napierał... Nigdy nie modliłem się tak szybko... "Xopa esuo, Xopa opako, Xopa huyero, Xopa mekaaaaa..."