Komentarze: 3
Wylądowałem na białej planetce... Atmosfera - tlen, węgiel, woda... I argon! Duuużo argonu. Jakieś 70%! W końcu zrobię sobie argonowe cukierki! :o) Grawitacja - 0,85G, czyli taka sobie. (Na ziemi jest 1,00G.) Podłoże - twarde, jakaś skała. Nie widać, jaka bo 10cm nad nią jest warstwa bardzo gęstej mgiełki. Właściwie to mgła jest wszędzie. Krajobraz - mgła, biały dym, widać miejscami wysokie, pionowe skały. Są biało czerwone jawnokrystaliczne (po prostu śliczne!). Zagrożenia - jakoś tak tu nawet przytulnie... :o)
Wyszedłem na zewnątrz. Bardzo znośna planetka! Aż dziwne, że tu nie ma obcych... Zacząłem składać maszynkę do robienia argonowych cukierków, którą każdy szanujący się Kashir wozi zawsze w stateczku. Kończyłem skręcać zagęszczacz nadzienia, gdy nagle poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Skoczyłem po laserek i zacząłem się rozglądać. I nagle ujrzałem we mgle parę strasznych biało-czarnych ślepi na wysokości... 30cm. Podszedłem bliżej. Na przeciwko mnie stał i gapił się 40 centymetrowy biały obcy w kształcie... gruszki? Duża dolna cześć z dwiema nóżkami, długa szyja i głowa z dwoma oczyma, jednym szerokim uchem na górze i ze śmiesznym aparatem gębowym. Schowałem laserek. Obcy gapił się na mnie pytającym wzrokiem. "E... Szukam noclegu..." Brak reakcji. "Ajm luking for e plejs tu slip" Nic, zupełnie. On chyba nie mruga... "Yo opako de lulumel..." A może on jest głuchy? No to już ostatni znany mi dialekt, jak nie podziała będę musiał użyć Słowniczka "Pirupi iop popo iri op." Obcy się poruszył. Przechylił głowę w prawo, w lewo i odpowiedział: "Pirupi op!" Odwrócił się i zaczął gdzieś mnie prowadzić oglądając się, co chwile czy nadążam. Po chwili z mgły wynurzyła się pionowa czerwona ściana w wydrążoną (wygryzioną?) jaskinią...