Archiwum 13 października 2002


paź 13 2002 Pułapka!
Komentarze: 7

Obudziłem się dokładnie w tym samym miejscu w tej samej pozycji. Mimo że roślinka na której spałem była bardzo miękka wszystko mnie bolało. Czułem się jagbym przespał kilka dni. Wszystko jednak wyglądało tak samo. Wyszedłem przez wąskie drzwi na uliczke podziemnego miasta. Było pusto. Chciałem sobie pójść, ale wejście którym mnie przyprowadził obcy było... zamurowane! Z drugiej strony uliczki też ściana. Nagle usłyszałem gdzieś wysoko szepty w tym ich dialekcie... Spojrzałem w góre. Sufit był na tyle wysoko że znikał w ciemności jagby go wogóle nie było... Obie ściany były podziurawione masą okienek. W jednym z nich dostrzegłem dwóch rozmawiających ze sobą gruszkowatych obcych. "Wypuście mnie! Co jest?!" Wychyliły się za okienko i zachihotały. Siegnąłem szybkim ruchem ku laserkowi... Pustka... "Oddawajcie mój laserek!!!" Jeden z obcych zniknął w okienku. Po chwili wyjrzał jeszcze raz z moim laserkiem! Myślałem że chce strzelić i już miałem się rzucić na szczupaka  z powrotem do "sypialni" gdy zauważyłem że obcy trzyma mój laserek za lufe! Trzymał, machał drugą ręką, i chichotał. "Ale skoro poszedł po laserek to znaczy że zrozumiał co mówie..." Rozejrzałem się po podłodze. Chwyciłem leżący nieopodal kamień i cisnąłem go w stronę obcych. Nie przyzwyczajony do tej grawitacji rzuciłem o wiele za wysoko. Chichot. Nie było już co rzucić... Rzuciłem więc kilka przekleństw i usiadłem zrospaczony pod ścianą. Obcy machali laserkiem i chichotali. Po chwili spadł kamień który rzuciłem. Potem... jeszcze jeden??? Lawina? Lawina! Spadające kamienie udeżyły w obcego trzymającego laserek. Drugi złapał go za nogę. Pierwszy póścił laserek. Czas mi się zwolnił. Laserek leciał i leciał... Kamienie udeżały tuż obok mnie... A on leciał i leciał. W końcu go złapałem. Niestety obcy wciągnął już kumpla i nie było w kogo strzelać. Siadłem sobie pod ścianą z laserkiem pod pachą. I czekam...

!kosmita! : :