Wizyta w ZOO
Komentarze: 0
Dzisiaj postanowiłem odwiedzić ZOO. Zakradłem się na tyły, do toalet pracowników. Wszedłem i podczepiłem się sufitu jak zawodowiec, Leon. I czekałem... Po kilkunastu minutach pojawił się niczego nie świadomy pracownik ZOO i zaczął... Jak to się mówi? A, sikać. Władowałem w niego dwa pocisk paraliżujące. Był taki przerażony jak zdzierałem z niego ciuchy! Przewróciłem go na brzuch i wszczepiłem za ucho imlanta. Żadnego groźnego! Taka zwykła słuchawka. Odwróciłem go z powrotem na plecy i wpatrując się w niego puściłem mu standardową melodyjkę. Nie wiem jak to dokładnie leci w każdym razie łagodny głęboki głos mówi, że ma o niczym nie mówić, bo po niego wrócimy. A potem taki gościu pewnie pomyślał, że to ja mówiłem bez ruszania ustami! Hehehe. W każdym razie miałem stosowne ciuchy. Wyszedłem z klopa i natrafiłem na grupkę zwiedzających Japończyków. Najpierw się na mnie gapili, a potem zaczęli uciekać. Strzelałem do nich, ale ponad połowa uciekła... Nie wiem, po czym wy mnie poznajecie! Proszę pomóżcie!
Dodaj komentarz